Chciałbym wytłumaczyć ci wiele spraw w tym liście. Od kwestii dotyczących naszego krótkiego, lecz bardzo ważnego dla obu z nas romansu, po kwestie dotyczące rozłąki. Pamiętasz nasze poznanie? Weszłaś wtedy do domu wraz z moim bratem, a twoje święcące ogniki w szarych oczach od razu rozkochały mnie w tobie. Największą przeszkodą było to co oznajmił mi mój brat. Byłaś jego. Obdarzałaś go miłością i co chwile falami pocałunków, a moje pieprzo*e serce wołało wtedy twoje imię. Byłem totalnie zazdrosny o swojego brata. Nie rozumiałem tego przez długi okres. Wpatrywałem się jak wchodzisz do salonu z moim bratem, który trzymał cię uporczywie za rękę jakby spodziewał się, że mam jakieś uczucia względem ciebie. Każda nasza rozmowa była dla mnie ważna. Mimo, że zwykle przerywana przez wścibstwo twojego chłopaka. Każde wygłupy przerywał swoim wkur*iającym głosem. Pewnego dnia jednak nie było go w domu. Zawitałaś do niego, a usłyszawszy, że twojego chłopaka nie ma nie wyszłaś. Uśmiechnęłaś się i uroczo przywitałaś ze mną. Pamiętam nawet jak byłaś ubrana. Założyłaś tą sukienkę do kolan o kolorze fioletowym z strasznie wkurzającym zamkiem. Na stopach miałaś balerinki z lekkim obcasem, bez żadnych ozdóbek typu kwiatuszek czy gwiazdeczka. Mimo wszystko były piękne. Na ręce 4 bransoletki, zawsze je nosiłaś, a ja nie rozumiałem dlaczego. Z czasem poznałem historię dotyczące każdej z nich. To, że dostałaś je od swojej mamy przed jej śmiercią. Może właśnie one przyniosły mi wtedy szczęście?
Śmialiśmy się na kanapie w niebo głosy, a kolejny wypijany przez nas łyk alkoholu bardziej ośmielał nasze poczynania. Nim się obejrzałem nasze usta złączyły się, a języki zaczęły toczyć własną wojnę o terytorium. Potem wszystko poszło bardzo szybko. Dobrze wiesz na czym się skończyło. Jednak żadne z nas nie czuło poczucia winy. Romans jaki zaczęliśmy tego dnia był dla nas czymś najważniejszym przez następne miesiące. Spędzaliśmy ze sobą każdy wieczór. Gdy tylko mój brat opuszczał dom ty przychodziłaś i sprawiałaś, ze czułem się najszczęśliwszym chłopakiem świata. Chyba po 7 miesiącach związku z Gregiem, rozstaliście się. Odczekaliśmy kilka dni i pokazaliśmy światu nasz związek. Nasza miłość wielu osobą sie nie spodobała, ale oni nas nie rozumieli. Sama tak codziennie powtarzałaś. Każdy dzień był nowym rozdziałem pisanej przez nas powieści. 7 lipca wszystko zaczęło się jednak psuć. Zaczęliśmy się kłócić. O głupoty, ale jednak niszczyło to piękne zakończenie naszej powieści. Pewnego dnia powiedziałem coś, czego żałuję do dziś. "Spieprzaj do swojej mamusi w niebie, chociaż ciekawe czy cię zechce" - to były najgorsze słowa jakie mogłem wypowiedzieć. Nieprzemyślane i tak naprawdę nie mające sensu. Jednak spowodowało, że nasza powieść skończyła się tragicznym zakończeniem. Wyszłaś i nigdy już cię nie zobaczyłem. Nie wiesz jak tego żałuję. Proszę wybacz mi.
Dalej kochający
Brad
Śmialiśmy się na kanapie w niebo głosy, a kolejny wypijany przez nas łyk alkoholu bardziej ośmielał nasze poczynania. Nim się obejrzałem nasze usta złączyły się, a języki zaczęły toczyć własną wojnę o terytorium. Potem wszystko poszło bardzo szybko. Dobrze wiesz na czym się skończyło. Jednak żadne z nas nie czuło poczucia winy. Romans jaki zaczęliśmy tego dnia był dla nas czymś najważniejszym przez następne miesiące. Spędzaliśmy ze sobą każdy wieczór. Gdy tylko mój brat opuszczał dom ty przychodziłaś i sprawiałaś, ze czułem się najszczęśliwszym chłopakiem świata. Chyba po 7 miesiącach związku z Gregiem, rozstaliście się. Odczekaliśmy kilka dni i pokazaliśmy światu nasz związek. Nasza miłość wielu osobą sie nie spodobała, ale oni nas nie rozumieli. Sama tak codziennie powtarzałaś. Każdy dzień był nowym rozdziałem pisanej przez nas powieści. 7 lipca wszystko zaczęło się jednak psuć. Zaczęliśmy się kłócić. O głupoty, ale jednak niszczyło to piękne zakończenie naszej powieści. Pewnego dnia powiedziałem coś, czego żałuję do dziś. "Spieprzaj do swojej mamusi w niebie, chociaż ciekawe czy cię zechce" - to były najgorsze słowa jakie mogłem wypowiedzieć. Nieprzemyślane i tak naprawdę nie mające sensu. Jednak spowodowało, że nasza powieść skończyła się tragicznym zakończeniem. Wyszłaś i nigdy już cię nie zobaczyłem. Nie wiesz jak tego żałuję. Proszę wybacz mi.
Dalej kochający
Brad
Kolejny list z teczki, której nigdy nie powinnam otwierać, został odłożony na pokaźną kupkę, a ja zajęłam się kolejnymi. opijałam przy tym lampkę mojego ulubionego, białego wina. Nie otwierałam ich chyba od 3 lat. Właśnie wtedy, codziennie znajdowałam je w mojej skrzynce pocztowej. Dopiero teraz zauważałam, że każdy list miał inny adres. Każdy pisany był na innym rodzaju papieru, a także innym długopisem. Na niektórych były zaschnięte ślady od łez, a na innych od czerwonego wina, które kochał od zawsze. Chyba jedynie ten fakt różnił nas. Inne kwestie dotyczące naszego życia były identyczne. Nawet reakcje na niektóre sytuacje mieliśmy takie same.
- 7 lipca 2014 - przeczytałam datę ostatniego listu. Dokładnie 2 lata po naszej pierwszej kłótni. Gratulowałeś mi nowego życia, a także zbliżającego się wesela.
- Już nie wiem czy kochający Brad. - przeczytałam łamliwym szeptem ostatnią linijkę listu i przyłożyłam go do serca. Przymknęłam oczy i zaczęłam łkać. Wszystko wracało właśnie dziś. 14 lutego. Święto zakochanych, a ja spędzałam je przy lampce wina i listów od mojego ex.
- Rose jestem! - usłyszałam roznoszący się głos mojej przyjaciółki, która jak obiecała przyszła do mojego domu. Martwiła się, gdyż były to moje pierwsze samotne walentynki od dawna. Dodatkowo 4 dni temu zerwałam z Mike. Jednak to on zupełnie inny rozdział niż Brad. Właśnie z tym mężczyzną zaczęłam spotykać się 2 miesiące po zerwaniu z Brad'em. To o niego chodziło w listach, które ciągle wysyłał mi mężczyzna. Jak widać, z naszego planowanego wesela nic nie wyszło.
- W salonie! - krzyknęłam ocierając łzy z policzków i wkładając zawartość pudełek, która znalazła się na ziemi, z powrotem do nich.
- Nie wiedziałam, że jest aż tak źle. - powiedziała lekkim, pocieszycielskim tonem. W dłoniach trzymała pudełko czekoladowych lodów. Lekarstwo na złamane serce. Jednak mojego nie dało się już uratować. Tkwiło gdzieś na samym dnie mojej wypalonej duszy.
- Nie jest. - powiedziałam tylko i wsadziłam pudełko na jego miejsce. Niestety nie chciało ono wejść. Większa siła nacisku nie dawała rezultatów.
- Rose, nie rób tak po zepsujesz szafkę. Z pewnością coś wpadło w miejsce pudełka, a teraz zawadza na tyle. - powiedziała Taylor kładąc dłoń na moim ramieniu. Odsunęłam je, nie zwracając uwagi na gest dziewczyny, a moje oczy momentalnie się zaszkliły. Pudełku zawodził mały misiek z bransoletką owiniętą o jego chudą szyjkę. Wzięłam go w ręce i obejrzałam dokładnie.
- Nie chcę kochać jeżeli to nie ty. Brad. - przeczytałam cicho wygrawerowany tekst, a mój głos drgał niebezpiecznie. Spojrzałam na Taylor, a ona jedynie przytuliła mnie delikatnie. - To za nim tęsknie. - szepnęłam cicho, a dziewczyna pogłaskała mnie po plecach.
- Cicho myszko. - szepnęła mi na ucho, a ja nie siliłam się na więcej słów. Chciałam by czas się cofnął. Jednak nie było takiej możliwości.
***
Spacerowałam po ulicach Dallas. To pierwsze święta od czasu mojego związku z Mike, które spędzam w tym mieście. Chyba także ze względu na strach związany ze spotkaniem Brada. Zawiodłam przez to tate, którzy co roku marzyli na wspólnie spędzone święta.
- Rose?! - usłyszałam znany mi głos. Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. Patty Jonson. Moja przyjaciółka sprzed lat.
- Patty? - zapytałam niepewnie, ale wiedziałam dobrze, ze to ona. Jej charakterystyczny kolor oczu i rockowy styl, mówił sam za siebie. Nie zmieniła się prawie w ogóle. Jedynie troszeczkę podrosła. Jej ulubiona skórzana kurtka, którą nawet chyba pamiętam, nie miała żadnego obtarcia. Świadczyło to o tym, że moja znajoma w końcu zaczęła szanować swoje ciuchy. Od kiedy ją znałam, codziennie kupowała nowe rzeczy, a stare mało ją obchodziły.
- Co ty robisz w Dallas? - zapytała ściskając mnie mocno, aż moje płuca zaczęły wołać z prośby o odrobinę tlenu.
- Spędzam święta. - powiedziałam biorąc głęboki oddech.
- Odkąd pamiętam nie witałaś tutaj na nie. - powiedziała jakby z wyrzutem, a ja głęboko westchnęłam. - I jak, szykuje się nam te weselisko? - zapytała, a ja spojrzałam na nią jedynie wymownie. - Mówiłam!
- Nie mów nic. Wiem. - przerwałam jej wypowiedź na temat mojego ex. - Mów co u ciebie. - zmieniłam szybo temat, chcąc szybko odwlec ją od tematu moich uczuć.
- Spotykam się z Gregiem. - oświadczyła szybko, bez zbędnych komentarzy, a ja zakrztusiłam się własną śliną. Chodziła z Gregiem. Z moim ex. Z bratem Brada. - Wiem, zdziwienie bo nigdy go nie lubiłam, ale po waszym rozstaniu coś zaczęło się zmieniać. - zaczęła swoją opowieść, a ja wiedziałam do czego to zmierza. Wypomnienie Brada. - Kiedy zerwałaś z jego bratem, zaczęliśmy być razem. Razem podróżowaliśmy i wgl, no, a teraz szykuje się nasz ślub. - powiedziała z wielką dumą, a ja posłałam jej lekki uśmiech.
- Co tam u niego? - zapytałam, a ona spojrzała na mnie i wzięła głęboki oddech.
- Chodzi ci o Grega czy Brada? - zapytała, a ja spojrzałam w bok. Wiedziała, że moje usta mówią jedno, a myśli zajmują się zupełnie inną osobą. Znała mnie na wylot. Tak jak kiedyś.
- Obu. - powiedziałam cicho.
- Sama możesz ich zapytać. Dziś o 21 szykuje się coroczna impreza z okazji końca postu. Jak zwykle tam zawitamy. - powiedziała, a ja nie wierzyłam w to co mówiła. Miałam się spotkać z nim. Po tylu latach. - Ostrzegam tylko przed jedną osobą. - powiedziała, a ja spojrzałam na nią pytająco. - Przekonasz się.
***
Zajęłam miejsce w kuchni i za wszelką cenę próbowałam uporządkować myśli. Wszystko działo się szybko. Zerwanie z Mike. Wielotygodniowe myślenie o tych świętach. Przyjazd z nadzieją na nie spotkanie go,a teraz ta impreza. Która zacznie się za niecałe 3 godziny.
- O czym tak myślisz? - zapytał mój brat, trzymając w ręce szklankę z swoim ulubionym, pomarańczowym sokiem.
- Imprezie o 21, nie wiem co ubrać. - powiedziałam, kłamiąc lekko, ale on zauważył to od razu.
- A tak naprawdę? - podszedł do mnie, a ja westchnęłam głośno.
- Mam spotkać tam Grega i Brada. - powiedziałam szybko, a on kiwnął głową, jakby nie rozumiał w jakiej sytuacji się znajduję. Nigdy nie wyrażał uczuć za pomocą mimiki twarzy.
- Swoich obu byłych. - stwierdził i przyjrzał mi się uważnie. - Brad? - zapytał, a ja spojrzałam na ręce. - Wiesz co się stało? - bardziej stwierdził niż spytał, a ja spojrzałam na niego pytająco i z przestrachem.
- Co? - zapytałam, a on zauważył, że nie jestem wtajemniczona w temat jaki poruszył.
- Żyje, nic poważnego. - powiedział, a potem teatralnie spojrzał na zegarek. - Ja muszę lecieć do dziewczyny.......Pa. - powiedział i wyszedł zostawiając mnie w zupełnym oszołomieniu.
***
Szłam niepewnym krokiem, rozglądając się dokładnie w celu znalezienia mojej przyjaciółki, ale jedyne co znajdowałam to dawnych znajomych, którzy nie wierzyli w moją obecność tutaj. W tle grała moją ukochana piosenka. "Beauty and a beat" Justina Biebera. Umilało mi to poszukiwania dziewczyny, a także poznanie prawdy co do Brada. Nie miałam pojęcia o co chodziło ze słowami mojego brata.
- Rose tutaj! - krzyknęła Patty, a po moich plecach przeszedł dreszcz. Obejrzałam się i zauważyłam dziewczynę z dobrze zbudowanym brunetem. Momentalnie rozpoznałam Grega. Trzymał ją mocno za rękę, zupełnie jak mnie kiedyś. W sercu pojawiła się nowa obawa. Co jeżeli on dalej ma do mnie żal? Mało kto zapomina, pozostawienie na rzecz własnego brata.
- Hej. - powiedziałam niepewnie podchodząc do pary i posyłając mojemu byłemu lekki uśmiech. Ulżyło mi lekko jak to odwzajemnił.
- Jejku jak ja dawno cię nie widziałem. - powiedział, a ja kiwnęłam głową i zaśmiałam się pod nosem. - Pewnie co druga osoba ci to mówi. - szybko dopowiedział, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Nawet osoby, których nie kojarzę. - odrzekłam i rozejrzałam się. Czułam coś dziwnego w powietrzu, ale tłumaczyłam sobie to wszystko, słowami brata. Sądziłam, że przejmuję się niepotrzebnie.
- Nie mogłem znaleźć cytrynowego piwa Patt. - usłyszałam ten charakterystyczny, niski ton za sobą. Kilka lat często pozostawiający ślad na mojej poczcie głosowej.
- Aż wszedł do damskiej toalety. - powiedział jakiś nieznany mi głos. Czułam palące spojrzenia na swoich plecach.
- Właśnie Rose, Brada już znasz, a to jego narzeczona...właściwie od 2 miesięcy już żona Hilary. - powiedziała Patty, a do moich uszu wpadł dźwięk wstrzymywanego oddechu. Poczułam, że zrobiło MU się tak samo niezręcznie jak mi. Spojrzałam za siebie, a moim oczom ukazała się ta sama twarz, te same krótko podcięte, ciemne włosy. Te same brązowe oczy, w które wpatrywałam się każdego dnia. Za rękę trzymała go zaś wysoka dziewczyna, z brązowymi włosami z lekkim ombree na końcówkach. Z europejską urodą.
- hej... - powiedział, a ja spojrzałam na niego, a potem na resztę.
- Hej. - szepnęłam i starając się powstrzymać łzy odeszłam. Moja ostatnia nadzieja na jeszcze jedną szansę zniknęła, a ja zauważyłam jak wielki błąd popełniłam, a czasu już nie da się cofnąć.
* * *
- 7 lipca 2014 - przeczytałam datę ostatniego listu. Dokładnie 2 lata po naszej pierwszej kłótni. Gratulowałeś mi nowego życia, a także zbliżającego się wesela.
- Już nie wiem czy kochający Brad. - przeczytałam łamliwym szeptem ostatnią linijkę listu i przyłożyłam go do serca. Przymknęłam oczy i zaczęłam łkać. Wszystko wracało właśnie dziś. 14 lutego. Święto zakochanych, a ja spędzałam je przy lampce wina i listów od mojego ex.
- Rose jestem! - usłyszałam roznoszący się głos mojej przyjaciółki, która jak obiecała przyszła do mojego domu. Martwiła się, gdyż były to moje pierwsze samotne walentynki od dawna. Dodatkowo 4 dni temu zerwałam z Mike. Jednak to on zupełnie inny rozdział niż Brad. Właśnie z tym mężczyzną zaczęłam spotykać się 2 miesiące po zerwaniu z Brad'em. To o niego chodziło w listach, które ciągle wysyłał mi mężczyzna. Jak widać, z naszego planowanego wesela nic nie wyszło.
- W salonie! - krzyknęłam ocierając łzy z policzków i wkładając zawartość pudełek, która znalazła się na ziemi, z powrotem do nich.
- Nie wiedziałam, że jest aż tak źle. - powiedziała lekkim, pocieszycielskim tonem. W dłoniach trzymała pudełko czekoladowych lodów. Lekarstwo na złamane serce. Jednak mojego nie dało się już uratować. Tkwiło gdzieś na samym dnie mojej wypalonej duszy.
- Nie jest. - powiedziałam tylko i wsadziłam pudełko na jego miejsce. Niestety nie chciało ono wejść. Większa siła nacisku nie dawała rezultatów.
- Rose, nie rób tak po zepsujesz szafkę. Z pewnością coś wpadło w miejsce pudełka, a teraz zawadza na tyle. - powiedziała Taylor kładąc dłoń na moim ramieniu. Odsunęłam je, nie zwracając uwagi na gest dziewczyny, a moje oczy momentalnie się zaszkliły. Pudełku zawodził mały misiek z bransoletką owiniętą o jego chudą szyjkę. Wzięłam go w ręce i obejrzałam dokładnie.
- Nie chcę kochać jeżeli to nie ty. Brad. - przeczytałam cicho wygrawerowany tekst, a mój głos drgał niebezpiecznie. Spojrzałam na Taylor, a ona jedynie przytuliła mnie delikatnie. - To za nim tęsknie. - szepnęłam cicho, a dziewczyna pogłaskała mnie po plecach.
- Cicho myszko. - szepnęła mi na ucho, a ja nie siliłam się na więcej słów. Chciałam by czas się cofnął. Jednak nie było takiej możliwości.
***
Spacerowałam po ulicach Dallas. To pierwsze święta od czasu mojego związku z Mike, które spędzam w tym mieście. Chyba także ze względu na strach związany ze spotkaniem Brada. Zawiodłam przez to tate, którzy co roku marzyli na wspólnie spędzone święta.
- Rose?! - usłyszałam znany mi głos. Zatrzymałam się i spojrzałam za siebie. Patty Jonson. Moja przyjaciółka sprzed lat.
- Patty? - zapytałam niepewnie, ale wiedziałam dobrze, ze to ona. Jej charakterystyczny kolor oczu i rockowy styl, mówił sam za siebie. Nie zmieniła się prawie w ogóle. Jedynie troszeczkę podrosła. Jej ulubiona skórzana kurtka, którą nawet chyba pamiętam, nie miała żadnego obtarcia. Świadczyło to o tym, że moja znajoma w końcu zaczęła szanować swoje ciuchy. Od kiedy ją znałam, codziennie kupowała nowe rzeczy, a stare mało ją obchodziły.
- Co ty robisz w Dallas? - zapytała ściskając mnie mocno, aż moje płuca zaczęły wołać z prośby o odrobinę tlenu.
- Spędzam święta. - powiedziałam biorąc głęboki oddech.
- Odkąd pamiętam nie witałaś tutaj na nie. - powiedziała jakby z wyrzutem, a ja głęboko westchnęłam. - I jak, szykuje się nam te weselisko? - zapytała, a ja spojrzałam na nią jedynie wymownie. - Mówiłam!
- Nie mów nic. Wiem. - przerwałam jej wypowiedź na temat mojego ex. - Mów co u ciebie. - zmieniłam szybo temat, chcąc szybko odwlec ją od tematu moich uczuć.
- Spotykam się z Gregiem. - oświadczyła szybko, bez zbędnych komentarzy, a ja zakrztusiłam się własną śliną. Chodziła z Gregiem. Z moim ex. Z bratem Brada. - Wiem, zdziwienie bo nigdy go nie lubiłam, ale po waszym rozstaniu coś zaczęło się zmieniać. - zaczęła swoją opowieść, a ja wiedziałam do czego to zmierza. Wypomnienie Brada. - Kiedy zerwałaś z jego bratem, zaczęliśmy być razem. Razem podróżowaliśmy i wgl, no, a teraz szykuje się nasz ślub. - powiedziała z wielką dumą, a ja posłałam jej lekki uśmiech.
- Co tam u niego? - zapytałam, a ona spojrzała na mnie i wzięła głęboki oddech.
- Chodzi ci o Grega czy Brada? - zapytała, a ja spojrzałam w bok. Wiedziała, że moje usta mówią jedno, a myśli zajmują się zupełnie inną osobą. Znała mnie na wylot. Tak jak kiedyś.
- Obu. - powiedziałam cicho.
- Sama możesz ich zapytać. Dziś o 21 szykuje się coroczna impreza z okazji końca postu. Jak zwykle tam zawitamy. - powiedziała, a ja nie wierzyłam w to co mówiła. Miałam się spotkać z nim. Po tylu latach. - Ostrzegam tylko przed jedną osobą. - powiedziała, a ja spojrzałam na nią pytająco. - Przekonasz się.
***
Zajęłam miejsce w kuchni i za wszelką cenę próbowałam uporządkować myśli. Wszystko działo się szybko. Zerwanie z Mike. Wielotygodniowe myślenie o tych świętach. Przyjazd z nadzieją na nie spotkanie go,a teraz ta impreza. Która zacznie się za niecałe 3 godziny.
- O czym tak myślisz? - zapytał mój brat, trzymając w ręce szklankę z swoim ulubionym, pomarańczowym sokiem.
- Imprezie o 21, nie wiem co ubrać. - powiedziałam, kłamiąc lekko, ale on zauważył to od razu.
- A tak naprawdę? - podszedł do mnie, a ja westchnęłam głośno.
- Mam spotkać tam Grega i Brada. - powiedziałam szybko, a on kiwnął głową, jakby nie rozumiał w jakiej sytuacji się znajduję. Nigdy nie wyrażał uczuć za pomocą mimiki twarzy.
- Swoich obu byłych. - stwierdził i przyjrzał mi się uważnie. - Brad? - zapytał, a ja spojrzałam na ręce. - Wiesz co się stało? - bardziej stwierdził niż spytał, a ja spojrzałam na niego pytająco i z przestrachem.
- Co? - zapytałam, a on zauważył, że nie jestem wtajemniczona w temat jaki poruszył.
- Żyje, nic poważnego. - powiedział, a potem teatralnie spojrzał na zegarek. - Ja muszę lecieć do dziewczyny.......Pa. - powiedział i wyszedł zostawiając mnie w zupełnym oszołomieniu.
***
Szłam niepewnym krokiem, rozglądając się dokładnie w celu znalezienia mojej przyjaciółki, ale jedyne co znajdowałam to dawnych znajomych, którzy nie wierzyli w moją obecność tutaj. W tle grała moją ukochana piosenka. "Beauty and a beat" Justina Biebera. Umilało mi to poszukiwania dziewczyny, a także poznanie prawdy co do Brada. Nie miałam pojęcia o co chodziło ze słowami mojego brata.
- Rose tutaj! - krzyknęła Patty, a po moich plecach przeszedł dreszcz. Obejrzałam się i zauważyłam dziewczynę z dobrze zbudowanym brunetem. Momentalnie rozpoznałam Grega. Trzymał ją mocno za rękę, zupełnie jak mnie kiedyś. W sercu pojawiła się nowa obawa. Co jeżeli on dalej ma do mnie żal? Mało kto zapomina, pozostawienie na rzecz własnego brata.
- Hej. - powiedziałam niepewnie podchodząc do pary i posyłając mojemu byłemu lekki uśmiech. Ulżyło mi lekko jak to odwzajemnił.
- Jejku jak ja dawno cię nie widziałem. - powiedział, a ja kiwnęłam głową i zaśmiałam się pod nosem. - Pewnie co druga osoba ci to mówi. - szybko dopowiedział, a ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Nawet osoby, których nie kojarzę. - odrzekłam i rozejrzałam się. Czułam coś dziwnego w powietrzu, ale tłumaczyłam sobie to wszystko, słowami brata. Sądziłam, że przejmuję się niepotrzebnie.
- Nie mogłem znaleźć cytrynowego piwa Patt. - usłyszałam ten charakterystyczny, niski ton za sobą. Kilka lat często pozostawiający ślad na mojej poczcie głosowej.
- Aż wszedł do damskiej toalety. - powiedział jakiś nieznany mi głos. Czułam palące spojrzenia na swoich plecach.
- Właśnie Rose, Brada już znasz, a to jego narzeczona...właściwie od 2 miesięcy już żona Hilary. - powiedziała Patty, a do moich uszu wpadł dźwięk wstrzymywanego oddechu. Poczułam, że zrobiło MU się tak samo niezręcznie jak mi. Spojrzałam za siebie, a moim oczom ukazała się ta sama twarz, te same krótko podcięte, ciemne włosy. Te same brązowe oczy, w które wpatrywałam się każdego dnia. Za rękę trzymała go zaś wysoka dziewczyna, z brązowymi włosami z lekkim ombree na końcówkach. Z europejską urodą.
- hej... - powiedział, a ja spojrzałam na niego, a potem na resztę.
- Hej. - szepnęłam i starając się powstrzymać łzy odeszłam. Moja ostatnia nadzieja na jeszcze jedną szansę zniknęła, a ja zauważyłam jak wielki błąd popełniłam, a czasu już nie da się cofnąć.
* * *