Pilot: Grupa przyjaciół wybiera się do domu by przeżyć przygodę, a jedyne co przeżywają to lekcja miłości.
Obsada
Angela - Demi Lovato
Jake- Joe Jonas
Victoria - Selena Gomez
Tayler - Justin Bieber
Brad - Louis Tomilson
Harry - Harry Styles
Dylan - Nick Jonas
Sonny - Miley Cyrus
Środa 31.10.2012 rok
Grupka przyjaciół postanowiła, jak co każde Halloween udać
się do jakiegoś, znanego, strasznego budynku. Najbardziej znany ostatnio był
dom Stevensów w New Jersy. Intrygowała ich historia tego oto budynku. Podobno
co Halloweem budziły się w nim wszelkie, poza ziemne i mityczne istoty,
próbujące zwabić do siebie ludzi. Mówią, że czerpią one z takiego osobnika moc,
energie i upodobniają się do tego człowieka podając za niego. Nie zastanawiając
się, grupka przyjaciół, postanowiła tam oto spędzić dzisiejszą noc.
- Szybciej! Bo nie zdążymy ! - krzyknęła zniecierpliwiona Victoria. Było to
do niej podobne. Nikt nigdy nie widział jej spokojnej i optymistycznie
nastawionej do życia.
- Spokojnie, mamy jeszcze dwie godziny – odrzekł rozbawiony
Josh. Spojrzał na nią z tym samym rozbawieniem w oczach.
- A co jeżeli będą korki?! – powiedziała, a raczej krzyknęła
oburzona, a wszyscy mimowolnie zaśmiali się pod nosem.
- Spokojnie, weź kilka głębokich oddechów – odrzekła Angela
zatrzymując dziewczynę.
- Właśnie – poparł ją Jake siedzący obok niej, uśmiechnął
się ciepło do Victorii, a ona wywróciła oczyma. – Nie ma takiej opcji byśmy się
spóźnili – zapewnił dziewczynę, a ona uspokoiła się lekko.
- Może i macie racje – odpowiedziała w końcu. Podeszła do
kanapy i zajęła swoje miejsce.
- Nie boicie się? – zapytali chłopcy z nutką grozy w głosie
. Dziewczyny jedynie zaśmiały się lekko pod nosem.
- Czego niby? – zapytała Angela. – Przecież historia tego
domu to kolejna, durna bajeczka dla zdobycia kasy. – powiedziała rozbawiona.
- Może, a co jeżeli tam naprawdę coś czyha na nasze niewinne
dusze? – zapytał Jake udając jak najpoważniejszy ton. Spojrzał na wszystkich
znacząco, a po chwili sekundach wszyscy wybuchli śmiechem włącznie z nim.
- Dobra, ale teraz na poważnie – powiedziała ledwo
powstrzymując się od śmiechu Claudia. – Macie wszystko? – zapytała biorąc do
rąk swoją torbę, sprawdzając czy niczego nie zapomniała.
- Myślę że tak – powiedział Dylan biorąc do rąk bagaż jego i
Victorii. Byli oni parą od około trzech lat. Choć zdarzało im się tak pokłócić,
że ich związek uważany był za zakończony.
- My mamy wszystko – odrzekła Angela sprawdzając torbę jej i
Jake. Także byli razem, ale oni w
przeciwieństwie do Victorii i Dylana byli różni, ona była delikatna i
łatwo było ją zranić, a on był typem Bad boya, a jak mówią : Przeciwieństwa się
przyciągają.
- Ja też – odrzekł Michael spoglądając do swojej torby.
Kiedy wszyscy sprawdzili zawartości bagażów, wstali i wyszli z domu. Każdy
chciał poczuć dreszczyk emocji i mili nadzieję że dom Stevensów im to zapewni.
Wsiedli do samochodów i udali się w stronę wyznaczonego celu. Po
kilkudziesięciu minutach dotarli do budynku. Opuścili pojazd i rozejrzeli się
dookoła. Nie była to spokojna okolica, biło od niej złą energią. Dom też nie
zapraszał do środka. Wydawał się wielki oraz opuszczony, jedno co ich zadziwiło
to, to że okna były zabite deskami. Jake podszedł do Angeli i złapał ją za jej kruchą
i delikatną dłoń. Ona zadrżała i spojrzała przestraszona w jego stronę. Kiedy
zobaczyła, że to jej chłopak, odetchnęła z ulgą. Mężczyzna przybliżył się do
niej bardziej i objął ją szczelnie ramieniem.
- Chyba się nie boisz? – szepnął jej na ucho. Ona spojrzała
na niego lekko urażonym wzrokiem i nie odpowiadając na pytanie położyła głowę
na jego ramię. On uśmiechnął się pod nosem i pocałował ją w czubek głowy.
- Z tobą niczego się nie mogę bać – odrzekła cicho, a on
słysząc to mimowolnie się uśmiechnął.
Victoria spojrzała w kierunku budynku i dostrzegła kobietę
opuszczającą budynek. Zmierzała ona w ich stronę, a na twarzy miała wielki, a
zarazem dziwny uśmiech.
- Patrzcie – powiedziała kiwając głową w stronę tajemniczej
kobiety , a wszyscy skierowali wzrok w stronę owej kobiety.
- Witam drogich gości – powiedziała miłym tonem. Angeli coś
w niej nie pasowało, miała ona według niej coś dziwnego i tajemniczego w
oczach, które błyszczały w blasku księżyca. Były ciemne niczym węgiel.
- Witamy – odpowiedzieli równie miło. Ale Angela dalej
przyglądała jej się, a ona wyczuwając jej spojrzenie skierowała swoje czarne
oczy w jej stronę.
- Więc zapraszam do domu, czeka was tam świetna zabawa i
lekcja – powiedziała, a na jej twarzy dalej widniał, pozornie prawdziwy uśmiech.
Kobieta ruszyła w stronę budynku, a oni zrobili to samo. Sonny spojrzała z uśmiechem
na Taylera, kiedy złapał ją za dłoń. Tak, to była kolejna para w ich paczce.
- Oto skromne progi Stevensów – powiedziała kobieta
otwierając drzwi, a jak w każdych strasznych domach one wydały z siebie skrzypniecie.
Kiedy przyjaciele przeszli przez próg, trafiła ich dziwna fala zimna. Angela ścisnęła
mocniej rękę swojego chłopaka, to samo uczyniły Victoria i Sonny ze rękoma
swoich partnerów. Udawały tylko takie twarde, a w środku trzęsły się ze
strachu. Najbardziej Angela, a przyczyną były jej podejrzenia dotyczące
kobiety.
- Więc teraz zostawię was samych, pamiętajcie uważajcie,
potwory nie są zbyt miłe – powiedziała, a wszyscy wzięli to za żart, ale ona mówiła
całkiem poważnie. Kobieta poszła w nieznanym im kierunku i zniknęła za ścianą.
Wszyscy spojrzeli po sobie usiedli na sofach stojących obok.
- To co robimy? – zapytał Harry mierząc wszystkich wzrokiem.
Oni zaś spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami wznak niewiedzy i
niezdecydowania. Kiedy nikt nie patrzył Victoria złapała za rękę Dylana i
pociągnęła go do jakiegoś pomieszczenia. Otworzyli drzwi, a ich oczom ukazał
się pokój o bordowych ścianach bez okien. Spojrzeli na fotel stojący oparciem
do nich, a przodem do kominka, zauważali jakąś postać.
- Witam – usłyszeli kobiecy głos dobywający się z owego
fotelu. Po chwili mebel odwrócił się do nich przodem, a ich oczom ukazała się
kolejna dzisiejszego wieczoru strużka. Miała ona siwe, można powiedzieć, że
białe włosy. Była ubogo ubrana. Pierwsze co im przyszło na myśl to, to, że jest
to pracownica tego domu i ma ona na celu nastraszenie ich.
- Dobry wieczór – odrzekli, a ona uśmiechnęła się lekko. Tak
samo jak tamta kobieta, która ich wprowadzała. Kobieta spojrzała na Victorie i
pokiwała do niej ręką, wznak żeby podeszła do niej. Dziewczyna mimo przestrachu
podeszła do niej. Nachyliła się nad nią i szepnęła jej coś na ucho.
- Tak – odpowiedziała, a kobieta zaśmiała się złowieszczo i
pomachała palem w geście jakim ludzie pokazują żeby się nie kłamało. Dylan
spojrzał na swoją partnerkę z przestrachem, a ona poczuła coś dziwnego
spływającego z jej nosa. Dotknęła go i ujrzała na palcach krew. Po sekundzie
upadła na ziemię, zemdlała wydaje się. Ale brak funkcji życiowych oznajmia
śmierć. Przestraszony chłopak wybiegł z pokoju nie zważając na swoją ukochaną.
- Co jest? – zapytał Jake przyjaciela widząc jego minę.
- Victoria…ona…- nie umiał się wysłowić. Wszyscy zaśmiali
się, ale mu nie było do śmiechu. Jego poważny wyraz twarzy wzbudził w nich
mieszane uczucia. Wszyscy w ciągu sekundy spanikowali.
- Co z nią? – zapytała z przestrachem Anegla. Martwiła się o nią, były jak siostry.
Wstała z kanapy, a w jej oczach pojawiły się słone krople, a same oczy
błyszczały z powodu cieczy znajdującej się w nich.
- Ta kobieta…, ona ją zabiła – powiedział, a jego policzki w
mgnieniu oka stały się mokre. Angela wybuchła gromkim płaczem, a Jake nie mogąc
na to patrzeć, wstał i wziął ją w ramiona. Ona czuła jakby ich więź została
zerwana, a jej serce dostało cios w serce.
- Powiedz wszystko co tam się stało. – powiedział z niezwykłym
spokojem Jake, a w ramionach dalej trzymał ledwo trzymającą się na własnych
nogach Angele.
- Victoria zaciągnęła mnie do nieznanego pokoju, tam była
jakaś dziwna staruszka, pozornie miła. Kazała podejść jej do siebie i szepnęła coś
na ucho, ona odpowiedziała jedynie „tak”, a z jej nosa zaczęła sączyć się krew.
Potem upadała na ziemię – powiedział, a Anegla spojrzała na niego ze złością
tak jak reszta osób w pokoju.
- I zostawiłeś ją tam tak?! – zapytała wyrywając się z
ramion partnera. Chłopak szybko chwycił ją za dłoń, uniemożliwiając jej na
dalsze czyny.
- Spokojnie – powiedział łapiąc ją szczelnie w ramiona, a ona
zaczęła się wyrywać. Po kilku sekundach opadła
na jego tors dając upust emocją poprzez łzy. – Jak mogłeś ją tak zostawić? Nie
przyszło ci na myśl, że żyje?
- Nie ruszała się, nie oddychała – powiedział, a Jake postawił Angele obok siebie, całując
ją w czoło i ruszył w stronę pokoju.
- Nie idź tam ! Jake! Zwariowałeś!? – krzyczała za nim
dziewczyna, ale on nie zważał na jej
wołania, wszedł do pomieszczenia. Reszta chłopaków przybiegła za nim. Na środku
pokoju nie było nikogo, nawet ciała, jedynie krew i kartka. Mężczyzna podszedł
do niej i wziął ją w dłonie.
- Miłość to klucz, lecz fałsz to zguba – przeczytał, a
reszta osobników w pokoju spojrzała po sobie ze zdziwieniem.
- Co to do cholery ma znaczyć? – zapytał wkurzony Harry, a
inni tylko wzruszyli ramionami w znak niewiedzy.
- Nie mam pojęcia, może dziewczyny będą wiedziały –
powiedział Brad, a wszyscy przyznali ze to dobry pomysł. Wyszli z pomieszczenia
i udali się w stronę dziewczyn.
- Jeszcze raz coś takiego zrobisz !- krzyknęła wkurzona
nieźle Angela podbiegając do Jake, a on jedynie zaśmiał się pod nosem.
Dziewczyna wywróciła oczyma i odeszła urażona, on westchnął pod nosem, ale nie
miał teraz czasu na kłótnie. Przecież trzeba było dowiedzieć się co oznaczała
ta całą zaistniała sytuacja z Victorią.
- Może wy wiecie co to znaczy – powiedział Brad podając im
kartkę z napisem. Dziewczyny przeanalizowały ją dokładnie.
- Nie mam pojęcia – powiedziała Camila odkładając kartkę na
stolik. Po chwili do rąk wzięła ją także Sonny, skrzywiła się lekko i pokiwała
głową wznak niewiedzy. Potem do rąk wzięła ją także Angela. Przeczytała ją
kilka razy i uważnie wsłuchała się w znaczenie słów.
- Miłość jest kluczem, trzeba się nią kierować – powiedziała
i odłożyła kartkę, a inni spojrzeli na nią zdziwionym wzrokiem – czyli tylko
miłość może nas ocalić.
- Tak, ale przecież Dylan kocha Victorię, ale ona zmarła, ona także go – powiedziała Camila, a Angela dalej urażona na swojego chłopak wzruszyła obojętnie ramionami, dalej także myślała o swojej przyjaciółce. Miała ochotę uciec z tego domu, ale chciała się dowiedzieć co z nią się stało.
- Zostawcie nas na chwile samych – powiedział Jake, a reszta
spojrzała na niego z wyrozumiałym spojrzeniem i weszli do pokoju gdzie nikogo
na szczęście nie było. – O co ci chodzi? – zapytał już lekko wkurzony.
- O to że mnie nie rozumiesz – powiedziała patrząc na niego
ze złością – martwię się o ciebie, a ty jak nigdy nic wracasz i śmiejesz się ze
mnie, ponieważ boję się o ciebie . – powiedziała, a ona zaśmiał się ironicznie.
- Ty wszystkiego się boisz, bez względu na to czy jest czego
– powiedział nieźle podirytowany, spojrzał na nią złowrogo. Ona jedynie
pokiwała głową z niedowierzaniem i rozczarowaniem.
- Jeżeli nie umiesz zaakceptować mnie taką jaką jestem to
widzę że My jako związek nie mamy na co liczyć – powiedziała, a on patrzył na
nią ze zdziwieniem w oczach. – To koniec – powiedziała i ominęła go wchodząc do
pomieszczenie gdzie była reszta przyjaciół.
- Gdzie Tayler? – zapytała wchodząc do pomieszczenia, dziewczyny
spojrzały na nią pytającym wzrokiem kiedy dostrzegły łzy na jej policzkach.
- Poszedł gdzieś, oznajmił że musi do łazienki – powiedziała
Sony, a Angela usłyszała za sobą kroki.
- Czy on zwariował? – zapytał Jake stojąc za nią. Wszystkich
zdziwiła ich odległość między sobą i to że nie trzymali się za ręce.
*tymczasem u Taylera
Podążał po budynku w celu znalezienia łazienki. Nie mógł jej
znaleźć. Jedynie pomieszczenia w bardzo podobnym guście do tego na dole. I
kilka sypialń.
- Tayler – usłyszał ciche nawoływanie, ten głos przypominał
mu Victorię, głos który działał kojąco na jego bębenki. Kiedyś byli razem, ale
ich związek przerwał się w wyniku przeciwności losu. – Tayler – znów.
- Victoria? – zapytał lekko przestraszony, ale odpowiedziała
mu głucha cisza. Po chwili ujrzał postać, sylwetkę którą pamiętał, którą tak
bardzo kochał. Wiedział że to jego wina, gdyby jednak nie powiedział nikomu o tym
domu, ona by żyła.
- Tayler – ujrzał jej uśmiech, jej twarz. Ujrzał całą ją. Tą
którą kochał, którą pożądał.
- To ty? – zapytał, a dziewczyna zbliżyła się do niego.
Spojrzał w jej oczy i spostrzegł że to nie te same prawdziwe i pełne miłości
oczy.
- Tak – powiedziała, znów, kolejne zwątpienie. Znów serce
mówi to nie ona. Ona nachyliła się na nim i już miała go pocałować.
- To nie ty – powiedział, a ona zaśmiała się pod nosem, jej
oczy przybrały kolor węgla. Tak jak tamtej kobiety. Zjawa wyjęła ze spodni nóż
i wbiła mu go w brzuch. Znów. Z jego ust zaczęła wydobywać się krew. Spojrzał
na nią, a ona jedynie miała na twarzy ten chytry uśmiech. Ten niby nic
nieznaczący gest. Chłopak z wbitym nożem spadł na podłogę, a owa postać
przybrała jego ciało. Wyjęła sobie nóż z brzucha i zeszła na dół. Użyła swoich
mocy tak by nie miał śladu po cięciach i weszła do pomieszczenia.
- I co znalazłeś wc? – zapytał Harry, a postać skupiła wzrok
na Anabel i Jake. Kolejny smaczny kąsek. Pomyślała.
- Tak – odpowiedział chłodno. – Ej Angela muszę ci coś
pokazać. – powiedział, a dziewczyna nie patrząc na byłego chłopaka poszła za
przyjacielem, tak jej się wydawało, tak naprawdę było to jedynie jego ciało.
- Co chcesz mi pokazać? – zapytała kiedy byli już na
piętrze, wtedy dostrzegła te czarne oczy. Które poznałaby wszędzie. – To ty !
Coś ty zrobiła z moimi przyjaciółmi?!
- Wiedziałam, że wiesz, że nie jestem zwykłym człowiekiem.
Wyczułam to. Jesteś sprytna. Fajnie będzie przybrać twoje ciało – powiedziała,
a Angela zlękła się. Zauważyła na ścianie miecz i szybko wzięła go do rąk. W
tym momencie stwór przybrał postać Victori. – I co teraz?
- Co od nas chcesz?! – zapytała, a to coś jedynie zaśmiało
się pod nosem.
- Zaznaliście zguby, nie wiecie co to znaczy kochać –
powiedziała.
- Mylisz się, wiemy – powiedział Jake stojący za istotą.
Angela popatrzyła na niego z przestrachem.
- Tak? Trochę dziwne jeżeli wasi przyjaciele zdradzali się
nawzajem, a wy się rozstaliście – powiedziała, a Angela spojrzała smutno na
Jake.
- Ja nie zerwałam z nim dlatego że go nie kocham, tylko
dlatego że nie rozumiemy się nawzajem – powiedziała, a postać uśmiechnęła się
chytrze.
- Tak więc zabij swoją przyjaciółkę w imię miłości –
powiedziała trafiając w jej czuły punkt. Wiedziała czego Angela nigdy nie
zrobi. Kiedy dziewczyna opuściła miecz zaśmiała się pod nosem i odwróciła w
stronę Jake.
- Kocham go, a ty nie jesteś Victorią, jedynie przybrałaś
jej ciało – powiedziała nabierając pełności siebie i wbijając miecz w ciało
istoty. Jake podbiegł do niej i wziął ją w ramiona.
- Ćsii spokojnie –
powiedział, a ona wtuliła się w jego ramiona. Wszyscy weszli na górę i
dostrzegli już nie Victorię, a obrzydliwego potwora na ziemi.
- Kocham cię – powiedział do niej, a ona zaczęła płakać,
wzięła jego głowę w dłonie i wpiła się w jego usta.
- Ja ciebie też – powiedziała, a w tym momencie drzwi pokoju
się otworzyły, a z ich wnętrza wyszli Tayler i Victoria. Żywi. Angela podbiegła
do niej i wtuliła się w nią.
- Sony musimy pogadać – powiedział od razy Tayler i wziął ją
na dół.
- Dylan my też – powiedziała Victoria i we czwórkę zeszli na
dół.
- O to chodziło tej istocie? – zapytał Jake, a Angela
pokiwała twierdząco głową. – Przepraszam. – szepnął i spojrzał na nią smutno.
- To ja przepraszam – szepnęła.
- O jakie to słodkie, ale nie przy ludziach – powiedzieli Harry,
Brad i Camila.
Wszyscy wyszli z domu, z ważną lekcją. Trzeba mieć miłość
prawdziwą bo fałszywa przynosi jedynie zgubę. Kiedy oni we właściwych już
parach opuścili teren posesji. Wyszła z niego kobieta i zaśmiała się
złowieszczo.
- To jeszcze nie koniec- powiedziała.
The End?