Świstokliki

czwartek, 1 listopada 2012

Dom Stevensów


Pilot: Grupa przyjaciół wybiera się do domu by przeżyć przygodę, a jedyne co przeżywają to lekcja miłości. 
Obsada 
Angela - Demi Lovato 
Jake- Joe Jonas
Victoria - Selena Gomez
Tayler - Justin Bieber 
Brad - Louis Tomilson 
Harry - Harry Styles
Dylan - Nick Jonas 
Sonny - Miley Cyrus 

Środa 31.10.2012 rok
Grupka przyjaciół postanowiła, jak co każde Halloween udać się do jakiegoś, znanego, strasznego budynku. Najbardziej znany ostatnio był dom Stevensów w New Jersy. Intrygowała ich historia tego oto budynku. Podobno co Halloweem budziły się w nim wszelkie, poza ziemne i mityczne istoty, próbujące zwabić do siebie ludzi. Mówią, że czerpią one z takiego osobnika moc, energie i upodobniają się do tego człowieka podając za niego. Nie zastanawiając się, grupka przyjaciół, postanowiła tam oto spędzić dzisiejszą noc.
- Szybciej! Bo nie zdążymy !  - krzyknęła zniecierpliwiona Victoria. Było to do niej podobne. Nikt nigdy nie widział jej spokojnej i optymistycznie nastawionej do życia.
- Spokojnie, mamy jeszcze dwie godziny – odrzekł rozbawiony Josh. Spojrzał na nią z tym samym rozbawieniem w oczach.
- A co jeżeli będą korki?! – powiedziała, a raczej krzyknęła oburzona, a wszyscy mimowolnie zaśmiali się pod nosem.
- Spokojnie, weź kilka głębokich oddechów – odrzekła Angela zatrzymując dziewczynę.
- Właśnie – poparł ją Jake siedzący obok niej, uśmiechnął się ciepło do Victorii, a ona wywróciła oczyma. – Nie ma takiej opcji byśmy się spóźnili – zapewnił dziewczynę, a ona uspokoiła się lekko.
- Może i macie racje – odpowiedziała w końcu. Podeszła do kanapy i zajęła swoje  miejsce.
- Nie boicie się? – zapytali chłopcy z nutką grozy w głosie . Dziewczyny jedynie zaśmiały się lekko pod nosem.
- Czego niby? – zapytała Angela. – Przecież historia tego domu to kolejna, durna bajeczka dla zdobycia kasy. – powiedziała rozbawiona.
- Może, a co jeżeli tam naprawdę coś czyha na nasze niewinne dusze? – zapytał Jake udając jak najpoważniejszy ton. Spojrzał na wszystkich znacząco, a po chwili sekundach wszyscy wybuchli śmiechem włącznie z nim.
- Dobra, ale teraz na poważnie – powiedziała ledwo powstrzymując się od śmiechu Claudia. – Macie wszystko? – zapytała biorąc do rąk swoją torbę, sprawdzając czy niczego nie zapomniała.
- Myślę że tak – powiedział Dylan biorąc do rąk bagaż jego i Victorii. Byli oni parą od około trzech lat. Choć zdarzało im się tak pokłócić, że ich związek uważany był za zakończony.
- My mamy wszystko – odrzekła Angela sprawdzając torbę jej i Jake. Także byli razem, ale oni w  przeciwieństwie do Victorii i Dylana byli różni, ona była delikatna i łatwo było ją zranić, a on był typem Bad boya, a jak mówią : Przeciwieństwa się przyciągają.
- Ja też – odrzekł Michael spoglądając do swojej torby. Kiedy wszyscy sprawdzili zawartości bagażów, wstali i wyszli z domu. Każdy chciał poczuć dreszczyk emocji i mili nadzieję że dom Stevensów im to zapewni. Wsiedli do samochodów i udali się w stronę wyznaczonego celu. Po kilkudziesięciu minutach dotarli do budynku. Opuścili pojazd i rozejrzeli się dookoła. Nie była to spokojna okolica, biło od niej złą energią. Dom też nie zapraszał do środka. Wydawał się wielki oraz opuszczony, jedno co ich zadziwiło to, to że okna były zabite deskami. Jake podszedł do Angeli i złapał ją za jej kruchą i delikatną dłoń. Ona zadrżała i spojrzała przestraszona w jego stronę. Kiedy zobaczyła, że to jej chłopak, odetchnęła z ulgą. Mężczyzna przybliżył się do niej bardziej i objął ją szczelnie ramieniem.
- Chyba się nie boisz? – szepnął jej na ucho. Ona spojrzała na niego lekko urażonym wzrokiem i nie odpowiadając na pytanie położyła głowę na jego ramię. On uśmiechnął się pod nosem i pocałował ją w czubek głowy.
- Z tobą niczego się nie mogę bać – odrzekła cicho, a on słysząc to mimowolnie się uśmiechnął.
Victoria spojrzała w kierunku budynku i dostrzegła kobietę opuszczającą budynek. Zmierzała ona w ich stronę, a na twarzy miała wielki, a zarazem dziwny uśmiech.
- Patrzcie – powiedziała kiwając głową w stronę tajemniczej kobiety , a wszyscy skierowali wzrok w stronę owej kobiety.
- Witam drogich gości – powiedziała miłym tonem. Angeli coś w niej nie pasowało, miała ona według niej coś dziwnego i tajemniczego w oczach, które błyszczały w blasku księżyca. Były ciemne niczym węgiel.
- Witamy – odpowiedzieli równie miło. Ale Angela dalej przyglądała jej się, a ona wyczuwając jej spojrzenie skierowała swoje czarne oczy w jej stronę.
- Więc zapraszam do domu, czeka was tam świetna zabawa i lekcja – powiedziała, a na jej twarzy dalej widniał, pozornie prawdziwy uśmiech. Kobieta ruszyła w stronę budynku, a oni zrobili to samo. Sonny spojrzała z uśmiechem na Taylera, kiedy złapał ją za dłoń. Tak, to była kolejna para w ich paczce.
- Oto skromne progi Stevensów – powiedziała kobieta otwierając drzwi, a jak w każdych strasznych domach one wydały z siebie skrzypniecie. Kiedy przyjaciele przeszli przez próg, trafiła ich dziwna fala zimna. Angela ścisnęła mocniej rękę swojego chłopaka, to samo uczyniły  Victoria i Sonny ze rękoma swoich partnerów. Udawały tylko takie twarde, a w środku trzęsły się ze strachu. Najbardziej Angela, a przyczyną były jej podejrzenia dotyczące kobiety.
- Więc teraz zostawię was samych, pamiętajcie uważajcie, potwory nie są zbyt miłe – powiedziała, a wszyscy wzięli to za żart, ale ona mówiła całkiem poważnie. Kobieta poszła w nieznanym im kierunku i zniknęła za ścianą. Wszyscy spojrzeli po sobie usiedli na sofach stojących obok.
- To co robimy? – zapytał Harry mierząc wszystkich wzrokiem. Oni zaś spojrzeli po sobie i wzruszyli ramionami wznak niewiedzy i niezdecydowania. Kiedy nikt nie patrzył Victoria złapała za rękę Dylana i pociągnęła go do jakiegoś pomieszczenia. Otworzyli drzwi, a ich oczom ukazał się pokój o bordowych ścianach bez okien. Spojrzeli na fotel stojący oparciem do nich, a przodem do kominka, zauważali jakąś postać.
- Witam – usłyszeli kobiecy głos dobywający się z owego fotelu. Po chwili mebel odwrócił się do nich przodem, a ich oczom ukazała się kolejna dzisiejszego wieczoru strużka. Miała ona siwe, można powiedzieć, że białe włosy. Była ubogo ubrana. Pierwsze co im przyszło na myśl to, to, że jest to pracownica tego domu i ma ona na celu nastraszenie ich.
- Dobry wieczór – odrzekli, a ona uśmiechnęła się lekko. Tak samo jak tamta kobieta, która ich wprowadzała. Kobieta spojrzała na Victorie i pokiwała do niej ręką, wznak żeby podeszła do niej. Dziewczyna mimo przestrachu podeszła do niej. Nachyliła się nad nią i szepnęła jej coś na ucho.
- Tak – odpowiedziała, a kobieta zaśmiała się złowieszczo i pomachała palem w geście jakim ludzie pokazują żeby się nie kłamało. Dylan spojrzał na swoją partnerkę z przestrachem, a ona poczuła coś dziwnego spływającego z jej nosa. Dotknęła go i ujrzała na palcach krew. Po sekundzie upadła na ziemię, zemdlała wydaje się. Ale brak funkcji życiowych oznajmia śmierć. Przestraszony chłopak wybiegł z pokoju nie zważając na swoją ukochaną.
- Co jest? – zapytał Jake przyjaciela widząc jego minę.
- Victoria…ona…- nie umiał się wysłowić. Wszyscy zaśmiali się, ale mu nie było do śmiechu. Jego poważny wyraz twarzy wzbudził w nich mieszane uczucia. Wszyscy w ciągu sekundy spanikowali.
- Co z nią? – zapytała z przestrachem  Anegla. Martwiła się o nią, były jak siostry. Wstała z kanapy, a w jej oczach pojawiły się słone krople, a same oczy błyszczały z powodu cieczy znajdującej się w nich.
- Ta kobieta…, ona ją zabiła – powiedział, a jego policzki w mgnieniu oka stały się mokre. Angela wybuchła gromkim płaczem, a Jake nie mogąc na to patrzeć, wstał i wziął ją w ramiona. Ona czuła jakby ich więź została zerwana, a jej serce dostało cios w serce.
- Powiedz wszystko co tam się stało. – powiedział z niezwykłym spokojem Jake, a w ramionach dalej trzymał ledwo trzymającą się na własnych nogach Angele.
- Victoria zaciągnęła mnie do nieznanego pokoju, tam była jakaś dziwna staruszka, pozornie miła. Kazała podejść jej do siebie i szepnęła coś na ucho, ona odpowiedziała jedynie „tak”, a z jej nosa zaczęła sączyć się krew. Potem upadała na ziemię – powiedział, a Anegla spojrzała na niego ze złością tak jak reszta osób w pokoju.
- I zostawiłeś ją tam tak?! – zapytała wyrywając się z ramion partnera. Chłopak szybko chwycił ją za dłoń, uniemożliwiając jej na dalsze czyny.
- Spokojnie – powiedział łapiąc ją szczelnie w ramiona, a ona zaczęła się  wyrywać. Po kilku sekundach opadła na jego tors dając upust emocją poprzez łzy. – Jak mogłeś ją tak zostawić? Nie przyszło ci na myśl, że żyje?
- Nie ruszała się, nie oddychała – powiedział,  a Jake postawił Angele obok siebie, całując ją w czoło i ruszył w stronę pokoju.
- Nie idź tam ! Jake! Zwariowałeś!? – krzyczała za nim dziewczyna,  ale on nie zważał na jej wołania, wszedł do pomieszczenia. Reszta chłopaków przybiegła za nim. Na środku pokoju nie było nikogo, nawet ciała, jedynie krew i kartka. Mężczyzna podszedł do niej i wziął ją w dłonie.
- Miłość to klucz, lecz fałsz to zguba – przeczytał, a reszta osobników w pokoju spojrzała po sobie ze zdziwieniem.
- Co to do cholery ma znaczyć? – zapytał wkurzony Harry, a inni tylko wzruszyli ramionami w znak niewiedzy.
- Nie mam pojęcia, może dziewczyny będą wiedziały – powiedział Brad, a wszyscy przyznali ze to dobry pomysł. Wyszli z pomieszczenia i udali się w stronę dziewczyn.
- Jeszcze raz coś takiego zrobisz !- krzyknęła wkurzona nieźle Angela podbiegając do Jake, a on jedynie zaśmiał się pod nosem. Dziewczyna wywróciła oczyma i odeszła urażona, on westchnął pod nosem, ale nie miał teraz czasu na kłótnie. Przecież trzeba było dowiedzieć się co oznaczała ta całą zaistniała sytuacja z Victorią.
- Może wy wiecie co to znaczy – powiedział Brad podając im kartkę z napisem. Dziewczyny przeanalizowały ją dokładnie.
- Nie mam pojęcia – powiedziała Camila odkładając kartkę na stolik. Po chwili do rąk wzięła ją także Sonny, skrzywiła się lekko i pokiwała głową wznak niewiedzy. Potem do rąk wzięła ją także Angela. Przeczytała ją kilka razy i uważnie wsłuchała się w znaczenie słów.
- Miłość jest kluczem, trzeba się nią kierować – powiedziała i odłożyła kartkę, a inni spojrzeli na nią zdziwionym wzrokiem – czyli tylko miłość może nas ocalić.

- Tak, ale przecież Dylan kocha Victorię, ale ona zmarła, ona także  go – powiedziała Camila, a Angela dalej urażona na swojego chłopak wzruszyła obojętnie ramionami, dalej także myślała o swojej przyjaciółce. Miała ochotę uciec z tego domu, ale chciała się dowiedzieć co z nią się stało.
- Zostawcie nas na chwile samych – powiedział Jake, a reszta spojrzała na niego z wyrozumiałym spojrzeniem i weszli do pokoju gdzie nikogo na szczęście nie było. – O co ci chodzi? – zapytał już lekko wkurzony.
- O to że mnie nie rozumiesz – powiedziała patrząc na niego ze złością – martwię się o ciebie, a ty jak nigdy nic wracasz i śmiejesz się ze mnie, ponieważ boję się o ciebie . – powiedziała, a ona zaśmiał się ironicznie.
- Ty wszystkiego się boisz, bez względu na to czy jest czego – powiedział nieźle podirytowany, spojrzał na nią złowrogo. Ona jedynie pokiwała głową z niedowierzaniem i rozczarowaniem.
- Jeżeli nie umiesz zaakceptować mnie taką jaką jestem to widzę że My jako związek nie mamy na co liczyć – powiedziała, a on patrzył na nią ze zdziwieniem w oczach. – To koniec – powiedziała i ominęła go wchodząc do pomieszczenie gdzie była reszta przyjaciół.
- Gdzie Tayler? – zapytała wchodząc do pomieszczenia, dziewczyny spojrzały na nią pytającym wzrokiem kiedy dostrzegły łzy na jej policzkach.
- Poszedł gdzieś, oznajmił że musi do łazienki – powiedziała Sony, a Angela usłyszała za sobą kroki.
- Czy on zwariował? – zapytał Jake stojąc za nią. Wszystkich zdziwiła ich odległość między sobą i to że nie trzymali się za ręce.
*tymczasem u Taylera
Podążał po budynku w celu znalezienia łazienki. Nie mógł jej znaleźć. Jedynie pomieszczenia w bardzo podobnym guście do tego na dole. I kilka sypialń.
- Tayler – usłyszał ciche nawoływanie, ten głos przypominał mu Victorię, głos który działał kojąco na jego bębenki. Kiedyś byli razem, ale ich związek przerwał się w wyniku przeciwności losu. – Tayler – znów.
- Victoria? – zapytał lekko przestraszony, ale odpowiedziała mu głucha cisza. Po chwili ujrzał postać, sylwetkę którą pamiętał, którą tak bardzo kochał. Wiedział że to jego wina, gdyby jednak nie powiedział nikomu o tym domu, ona by żyła.
- Tayler – ujrzał jej uśmiech, jej twarz. Ujrzał całą ją. Tą którą kochał, którą pożądał.
- To ty? – zapytał, a dziewczyna zbliżyła się do niego. Spojrzał w jej oczy i spostrzegł że to nie te same prawdziwe i pełne miłości oczy.
- Tak – powiedziała, znów, kolejne zwątpienie. Znów serce mówi to nie ona. Ona nachyliła się na nim i już miała go pocałować.
- To nie ty – powiedział, a ona zaśmiała się pod nosem, jej oczy przybrały kolor węgla. Tak jak tamtej kobiety. Zjawa wyjęła ze spodni nóż i wbiła mu go w brzuch. Znów. Z jego ust zaczęła wydobywać się krew. Spojrzał na nią, a ona jedynie miała na twarzy ten chytry uśmiech. Ten niby nic nieznaczący gest. Chłopak z wbitym nożem spadł na podłogę, a owa postać przybrała jego ciało. Wyjęła sobie nóż z brzucha i zeszła na dół. Użyła swoich mocy tak by nie miał śladu po cięciach i weszła do pomieszczenia.
- I co znalazłeś wc? – zapytał Harry, a postać skupiła wzrok na Anabel i Jake. Kolejny smaczny kąsek. Pomyślała.
- Tak – odpowiedział chłodno. – Ej Angela muszę ci coś pokazać. – powiedział, a dziewczyna nie patrząc na byłego chłopaka poszła za przyjacielem, tak jej się wydawało, tak naprawdę było to jedynie jego ciało.
- Co chcesz mi pokazać? – zapytała kiedy byli już na piętrze, wtedy dostrzegła te czarne oczy. Które poznałaby wszędzie. – To ty ! Coś ty zrobiła z moimi przyjaciółmi?!
- Wiedziałam, że wiesz, że nie jestem zwykłym człowiekiem. Wyczułam to. Jesteś sprytna. Fajnie będzie przybrać twoje ciało – powiedziała, a Angela zlękła się. Zauważyła na ścianie miecz i szybko wzięła go do rąk. W tym momencie stwór przybrał postać Victori. – I co teraz?
- Co od nas chcesz?! – zapytała, a to coś jedynie zaśmiało się pod nosem.
- Zaznaliście zguby, nie wiecie co to znaczy kochać – powiedziała.
- Mylisz się, wiemy – powiedział Jake stojący za istotą. Angela popatrzyła na niego z przestrachem.
- Tak? Trochę dziwne jeżeli wasi przyjaciele zdradzali się nawzajem, a wy się rozstaliście – powiedziała, a Angela spojrzała smutno na Jake.
- Ja nie zerwałam z nim dlatego że go nie kocham, tylko dlatego że nie rozumiemy się nawzajem – powiedziała, a postać uśmiechnęła się chytrze.
- Tak więc zabij swoją przyjaciółkę w imię miłości – powiedziała trafiając w jej czuły punkt. Wiedziała czego Angela nigdy nie zrobi. Kiedy dziewczyna opuściła miecz zaśmiała się pod nosem i odwróciła w stronę Jake.
- Kocham go, a ty nie jesteś Victorią, jedynie przybrałaś jej ciało – powiedziała nabierając pełności siebie i wbijając miecz w ciało istoty. Jake podbiegł do niej i wziął ją w ramiona.
- Ćsii  spokojnie – powiedział, a ona wtuliła się w jego ramiona. Wszyscy weszli na górę i dostrzegli już nie Victorię, a obrzydliwego potwora na ziemi.
- Kocham cię – powiedział do niej, a ona zaczęła płakać, wzięła jego głowę w dłonie i wpiła się w jego usta.
- Ja ciebie też – powiedziała, a w tym momencie drzwi pokoju się otworzyły, a z ich wnętrza wyszli Tayler i Victoria. Żywi. Angela podbiegła do niej i wtuliła się w nią.
- Sony musimy pogadać – powiedział od razy Tayler i wziął ją na dół.
- Dylan my też – powiedziała Victoria i we czwórkę zeszli na dół.
- O to chodziło tej istocie? – zapytał Jake, a Angela pokiwała twierdząco głową. – Przepraszam. – szepnął i spojrzał na nią smutno.
- To ja przepraszam – szepnęła.
- O jakie to słodkie, ale nie przy ludziach – powiedzieli Harry, Brad i Camila.
Wszyscy wyszli z domu, z ważną lekcją. Trzeba mieć miłość prawdziwą bo fałszywa przynosi jedynie zgubę. Kiedy oni we właściwych już parach opuścili teren posesji. Wyszła z niego kobieta i zaśmiała się złowieszczo.
- To jeszcze nie koniec- powiedziała.
The End? 

2 komentarze:

  1. O mamusiu czy ciebie pogięło ? Ja się teraz boję . Nie lubię strasznych rzeczy :( Ale one shot świetny <3 pisz takich więcej .

    OdpowiedzUsuń
  2. Po pierwsze to było świetne. Po drugie po takim zakończeniu można się spodziewać drugiej części więc czekam ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy