Touched
by suffering
Miłość nie jest taka prosta jak ją się opisuje,
przynajmniej dla mnie. Każdy chłopak którego kochałam okazał się zwykłą świnią,
ale może to tylko lekcja od życia. Może tak musi być bym nauczyła się
przyjmować ciosy tego okrutnego świata?
Przejrzałam się kolejny raz w lustrze i poprawiłam
mój strój przygotowany na dzisiejsza noc, przetarłam resztki tuszu oraz
nałożyłam kolejną warstwę błyszczyku gdyż tamta już znikła z mych ust.
Uśmiechnęłam się i udawałam w stronę samochodu którym przyjechała po mnie Alison
moja przyjaciółka. Popatrzyłam na nią z uśmiechem i wsiadłam do samochodu.
Udaliśmy się do tutejszego klubu gdyż jak co
piątkowy wieczór chciałyśmy ochłonąć od szkolnego stresu. Pokazaliśmy tutejszym
ochroniarzom nasze dowody i udaliśmy się do wnętrza budynku. Podeszłyśmy do
baru i zamówimy drinki. Moja przyjaciółka wzięła się za podrywanie barmana, a
ja zajęłam się pochłanianiem drinka który tak przyjemnie drażnił moje
podniebienie.
- Może zatańczysz – zapytał nieznajomy mi, dość
przystojny chłopak.
- Z wielką chęcią – posłałam mu zadziorny uśmiech,
odłożyłam mój drink na blat obok mojej przyjaciółki i poszłam z nieznajomym.
Puścili akurat szybką nutę, a my ruszaliśmy się w
jej rytm. Ocierałam się moim ciałem o niego, a nasz taniec coraz bardziej bił sexem,
chłopak łapał mnie za tyłek, a ja zdejmowałam jego ręce.
- Może przeniesiemy się do pokoju, mam wynajęty na
górze – szepnął mi do ucha ówczesno łapiąc mnie za nadgarstki i przyciągając do
siebie.
- Nie dziękuje – powiedziałam i wydostałam się z jego
objęć, spojrzałam ostatni raz na niego, w jego oczach widziałam wściekłość.
Podeszłam do baru, nigdzie nie było Alison, złapałam
za mojego drinka i dopiłam go do końca. Gdy w mojej szklance nie było już ani
kropli cieczy odstawiłam ją na barze. Po chwili ujrzałam moją przyjaciółkę,
wychodziła z pokoju barmana z pogiętą koszulką i rozczochranymi włosami.
Przewróciłam oczami i zachichotałam cicho. Moja przyjaciółka posłała mi „to”
spojrzenie, a ja wiedziałam że mam sama wrócić jakoś do domu. Poszłam w kierunku
drzwi wyjściowych klubu i wyszłam z niego, lecz dotarcie do samochodu nie było
mi dane gdyż poczułam czyjąś rękę na mojej, a po chwili drugą rękę na mojej
twarzy która zakrywała moje usta uniemożliwić mi krzyk.
- Ciśś nie krzycz kochanie, a będzie mniej bolało –
usłyszałam znany mi głos, był to ten chłopak z parku.
Po chwili znaleźliśmy się w jakiejś ślepej uliczce,
zostałam rzucona na ziemię, a jedyne co widziałam to Jego parszywy uśmiech, a
dalej pamiętam tylko ogromny ból, a dalej tylko
ciemność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz