Pilot: Demi Lovato odkrywa zdradę swojego męża i zakłada mu sprawę rozwodową.Jakiś po rozwodzie znów się spotykają i znajdują odpowiedź na pytanie : Czy dalej istnieje pomiędzy nimi miłość?
Występują :
Joe Jonas
Demi Lovato
Dallas Lovato
i inni
Demi Lovato
Dallas Lovato
i inni
Otworzyłam oczy i miałam ochotę znów je zamknąć. Moje zapłakane oczy nie były przyzwyczajone na taką ilość światła na raz. Chciałam by to co miało miejsce przez ostatnie miesiące okazało się kłamstwem. Ale tak nie mogło się stać. On mnie zdradził. Zrobił coś czego obiecał, że nigdy nie zrobi. Złamał moje serce na 1000 różnych okruchów, a dziś miało zakończyć się coś co dalej nas łączyło, dzisiejszego popołudnia mieliśmy wziąć rozwód. Pytacie pewnie o co chodzi. Nazywam się Demi, Demi Jonas. Choć już niedługo znów Lovato. Byłam szczęśliwa z Joe, myślałam, że on jest równie szczęśliwy ze mną, ale to nie była prawda. Przez te kilka miesięcy łudziłam się, że wszystkie sms jakie otrzymywał nie miały takiego sensu jak sądziłam. Łudziłam się, że zapach jego koszuli jest spowodowany moimi perfumami, dobrze wiedziałam, że to nie moje perfumy. Wmawiałam sobie, że naprawdę ma nadgodziny. Że kocha mnie, że jest mi wierny, ale to co miało miejsce 3 miesiące temu zniszczyło moje życie.
Jak co wieczór czekałam na niego z kolacją. Nie przychodził, a ja dzióbałam tylko widelcem w mojej porcji. W końcu nie wytrzymałam i wstałam. Wzięłam płaszczyk wiszący w przedpokoju i wyszłam z domu. Nie panując nad emocjami wsiadłam do samochodu i ruszyłam ku jego biurowi. Po kilkunastu minutach znalazłam się przed wielkim biurowcem i udałam ku biurowi mojego męża.
- Witam panną Jonas - powiedziała przesłodzonym głosem sekretarka siedząca za biurkiem w recepcji.
- Dobry wieczór. Czy mój mąż jest w gabinecie? - zapytałam, a ona pokiwała twierdząco głową, ale gdy tylko ruszyłam zaczęła za mną krzyczeć coś w stylu bym tam nie wchodziła. Coś mi nie pasowało, a ja jako na bardzo ciekawską dwudziesto dwu latkę musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
Pomimo nawoływania Samanty szłam dalej w stronę biura Joe'go. W końcu doszłam do niego i usłyszałam dziwne dźwięki zza drzwi. Otworzyłam drzwi, a z mojego oka wypłynęła pojedyncza łza. Joe i jego kochanka odsunęli się od siebie, a Joe spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Demi, kochanie to nie tak - zaczął się tłumaczyć, a ja pokręciłam przecząco głową, a z oczy wypływały łzy.- Daruj sobie - powiedziałam i uciekłam stamtąd.
- Witam panną Jonas - powiedziała przesłodzonym głosem sekretarka siedząca za biurkiem w recepcji.
- Dobry wieczór. Czy mój mąż jest w gabinecie? - zapytałam, a ona pokiwała twierdząco głową, ale gdy tylko ruszyłam zaczęła za mną krzyczeć coś w stylu bym tam nie wchodziła. Coś mi nie pasowało, a ja jako na bardzo ciekawską dwudziesto dwu latkę musiałam się dowiedzieć o co chodzi.
Pomimo nawoływania Samanty szłam dalej w stronę biura Joe'go. W końcu doszłam do niego i usłyszałam dziwne dźwięki zza drzwi. Otworzyłam drzwi, a z mojego oka wypłynęła pojedyncza łza. Joe i jego kochanka odsunęli się od siebie, a Joe spojrzał na mnie z przerażeniem.
- Demi, kochanie to nie tak - zaczął się tłumaczyć, a ja pokręciłam przecząco głową, a z oczy wypływały łzy.- Daruj sobie - powiedziałam i uciekłam stamtąd.
Od tamtego czasu mieszkam u mojej siostry, a na twarzy nigdy nie pojawił się uśmiech. Cały czas moje serce było złamane. Pamiętam ten widok, jak całował ciało tej blondynki. Potem jego próby tłumaczenia się. Raz przyjechał pod dom mojej siostry, ale ta na moje życzenie powiedziała mu, że mnie nie ma.
- Demi nie przesadzaj, od dziś będziesz już wolna. Uwolnisz się od niego - powiedziała, a ja załkałam.
- To nie takie proste. Ja dalej go kocham - powiedziałam i znów tego dnia usiadłam pod ścianą.
- Wiem kochana, wiem - powiedziała, a ja westchnęłam
♣♣♣
Ustałam przed drzwiami sądu i wzięłam głęboki oddech. W jednej z sal miał odbyć się nasz rozwód. Jedna rozprawa rozdzielająca nasze drogi na zawsze. Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam ku odpowiedniej sali. Przed drzwiami ujrzałam go, był razem ze swoim prawnikiem, a tuż obok stał mój.
- Witam panią - powiedział podchodząc do mnie, a mój już niedługo były mąż spojrzał na mnie. Od czasu tego pamiętnego wieczoru nie widzieliśmy się ani razu. Nie widział mnie, ani ja go. Czytałam jedynie jeden artykuł o jego firmie.
- Dzień dobry - powiedziałam uśmiechając się lekko i ściskając rękę mojego przedstawiciela dzisiejszego dnia.
- Witaj Demi - usłyszałam jego zachrypnięty głos, a po moich plecach przeszły dreszcze.
- Witaj Joe - powiedziałam nawet nie zaszczycając go spojrzeniem. Zajęłam miejsce na krześle, a on jak na złość mi usiadł obok mnie. - Czego chcesz?
- Nie mogę usiąść przy swojej żonie? - zapytał wymownie.
- Już niedługo byłej - oznajmiłam z przekąsem.
- Nie dałaś mi nawet wytłumaczyć - zaczął, a ja prychnęłam.
- Myślisz, że jestem taka głupia. Wiem, że od dawna miałeś romans - powiedziałam, a on spuścił głowę.
- Ale to nie znaczy, że ciebie nie kochałem - powiedział, a ja prychnęłam.
- Zdradziłeś mnie Joe, nie ważne co do mnie czujesz. Jeżeli mnie kochałeś to nie powinieneś robić tego co zrobiłeś - powiedziałam spoglądając na niego srogo.
- Zapraszam, teraz wasza kolej - powiedziała nam kobieta wychodząca z sali. Spojrzałam na Joe i wyprzedzając go weszłam do sali. Gdzie miało się skończyć nasze małżeństwo.
♣♣♣
Siedziałam na ławce i podziwiałam piękno jesieni. Od 6 miesięcy byłam wolna, ale nie czułam się lepiej. Wręcz gorzej. Czułam, że straciłam kogoś ważnego w moim życiu i już go nie odzyskam.
Westchnęłam i przymknęłam oczy. Otworzyłam je i szybko wstałam. Co okazało się wielkim błędem. Poczułam jak wpadam na kogoś.
- Przepraszam cię, nie chciałem - usłyszałam czyjś głos i zamarłam. To był on. To był Joe. Spojrzałam na niego, a on również zamarł. - Demi?
- Witaj - powiedziałam - nic nie szkodzi to ja się zapatrzyłam - powiedziałam z lekkim uśmiechem.
- Może w imię rekompensując dasz zaprosić się na kawę? - zapytał z nadzieją w głosie, a ja zastanowiłam się. - Jako starzy znajomi.
- Dobrze - powiedziałam lekko się uśmiechając. Po czym ruszyłam za swoim byłym mężem.
Szliśmy i rozmawialiśmy jak starzy dawni znajomi, jakbyśmy wcale nie brali tego rozwodu. Jak za dawnych czasów opowiadał kawały, a w kawiarni zamówił moją ulubioną kawę. Zdziwił mnie fakt, że dalej pamięta. Za czasów naszego małżeństwa, byliśmy razem na kawie zaledwie dwa razy. Ale nie były to miłe wyjścia na miasto. On cały czas zaglądał w zegarek i tłumaczył się pracą, po czym wstawał i z tą samą wymówką odchodził ówcześnie muskając mój policzek na pożegnanie. Potrzebowałam go, a on cały czas tłumaczył się pracą.
- Więc co tam u ciebie? - zapytał spoglądając na mnie pytająco z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Więc co tam u ciebie? - zapytał spoglądając na mnie pytająco z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Dość dobrze, ostatnio coraz więcej pracy. Jonson wymyślił nowy projekt, ale tak to ujdzie - uśmiechnęłam się i upiłam łyk gorącej cieczy. - A u ciebie?
- Dobrze - odpowiedział, a ja lekko się uśmiechnęłam. - A prywatnie?
Te pytanie mnie zaskoczyło, ale nie słowa tylko wyraz jego twarzy i ton głosu. Był jakiś dziwny po zadaniu pytania. Jakby się czegoś obawiał. Czyżby tego, że mogłam znaleźć sobie kogoś? Przecież to on zdradzał mnie, a ja byłam wierna, choć inna kobieta na moim miejscu dawno by odeszła.
- Jeżeli chodzi ci czy mam partnera to nie - odpowiedziałam, a on jakby lekko uśmiechnął się pod nosem - a ty?
- Od czasu naszego rozwodu nawet nie szukałem kogoś - powiedział i spojrzał na mnie.
- Aha - odpowiedziałam i spojrzałam na zegarek, kiedy zobaczyłam która jest godzina przeklęłam pod nosem - przepraszam, ale muszę iść, Jonson zabije mnie jak się spóźnię - oznajmiłam wstając i dopijając kawę. - Miło było cię spotkać.
- Mnie ciebie też - oznajmił, a ja lekko się uśmiechnęłam - Może umówimy się kiedyś na lunch ?
- Bardzo chętnie - odpowiedziałam lekko się uśmiechając i udałam w stronę drzwi wyjściowych. Odwróciłam się jeszcze raz w jego stronę i pomachałam. Nie miałam pojęcia, że po naszym rozwodzie będę tak mile do niego nastawiona. Wychodząc z kafejki w głębi serca czułam, że dalej coś do niego czuję, ale nie zamierzałam na razie nic z tym robić, dalej miałam do niego żal.
♣♣♣
- Spóźniłaś się - powiedział Jake gdy wychodziłam z windy. Nie lubił mnie, wszyscy wiedzieli o tym. Pragnął by szef mnie wyrzucił, a najdrobniejszy błąd był zgłaszany przez niego do szefa. Przez niego wiele razy byłam wołana na rozmowę do naszego szefa.
- Naprawdę? - powiedziałam z sarkazmem mijając go. Nie miałam ochoty na żadne kłótnie, a wiedziałam, że fakt mojego spóźnienia zostanie zaraz zgłoszony.
Jak myślałam, Fox od razu poszedł do szefa i poinformował go o moim spóźnieniu. an Jonson od razu zawołał mnie na pogawędkę.
- Zawiodłaś mnie Lovato - powiedział mężczyzna, a ja wywróciłam oczyma - dobrze wiesz, że mamy teraz ten ważny projekt na głowie, a ty przychodzisz kiedy chcesz. Do tego jak się nie mylę to nie jest twoje pierwsze przewinienie.
- Przepraszam pana, ale były korki. Spóźniłam się zaledwie dwadzieścia minut - zaczęłam się tłumaczyć.
- Nie obchodzą mnie korki. Dobrze wiesz, że nie toleruje spóźnień - powiedział, a ja spojrzałam na niego. - Ale wiem co możesz zrobić w imię rekompensaty - powiedział podchodząc do mnie. Przełknęłam ślinę gdy jego ręce znalazły się na moich ramionach. Czułam jak zjeżdża niżej. Szybko podniosłam się i oparłam o blat biurka. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem. - Nie bądź taka sztywna Lovato. - powiedział i podszedł do mnie. Złapał mnie za dłonie uniemożliwiając mi ucieczkę i zaczął całować mnie po szyi. Czułam jak jego ręce wędrują za moją bluzkę, a z oczu zaczynają wypływać łzy. W pewnym momencie otrząsnęłam się i kopnęłam w kroczę mojego szefa. Po czym uciekłam z biura.
- Demi? Co się stało? - zapytała zaniepokojona Fiona.
- Odchodzę - powiedziałam jedynie przez łzy i pobiegłam ku windzie. Wsiadłam do niej i oparłam się o ścianę. Po czym zjechałam po niej i ujęłam twarz w dłonie. Nie wiedziałam, że mój szef jest taki. Zawsze mówiono, że to przyjazny czterdziestolatek. Jak widać wszyscy nie znali go z tej strony.
♣♣♣
Siedziałam w salonie, a moimi towarzyszami były chusteczki, koc i jakiś badziewny film w telewizji. Od czasu tego zdarzenia w biurze byłam załamana. Siedziałam przed telewizorem i płakałam. Kiedy ktoś przychodził w celu zaproszenia mnie na kawę lub zakupy ja tłumaczyłam się bólem brzucha. Ale wszyscy wiedzieli, że to nie to było przyczyną mojego zachowania. Usilnie dzwonili, ale ja nie odbierałam. Słyszeli jedynie moją sekretarkę.
Usłyszałam pukanie do drzwi i leniwie podniosłam się z kanapy. Miałam ochotę zabić przybysza. Wiedziałam, że to jedna z moich przyjaciółek albo koleżanek z pracy chcąca zapytać, czemu nie ma mnie dziś w pracy.
Ale jednak myliłam się. Kiedy otworzyłam drzwi moim oczom nie ukazała się ani jedna z wymienionych osób, ale...Joe.
- Witaj - powiedział lekko się uśmiechając.
- Cześć, po co przyszedłeś? - zapytałam wprost, a on spojrzał na mnie pytająco, pewnie interesowało go, skąd u mnie ten niemiły ton.
- Coś nie tak? - zapytał, a ja wywróciłam oczyma.
- Od kiedy cię tak interesuję? - zapytałam poddenerwowana - Jak byliśmy małżeństwem nie interesowało cię gdzie jestem, czy cię interesuję, a jedynie twoje kochanki i praca. - powiedziałam, a on spojrzał na mnie niedowierzająco. - Nie po to brałam z tobą rozwód byś znów wtrącał się do mojego życia! - wykrzyknęłam.
- Zmieniłem się! Okey?! Dopiero po twoim odejściu zrozumiałem co zrobiłem! Kiedy Dallas do mnie zadzwoniła i powiedziała co się z tobą dzieję i poprosiła o pomoc to przyszedłem, ale widocznie na marne przyszedłem - powiedział i zawrócił się. Zaniemówiłam, a z moich oczu wypłynęły pojedyncze krople. Spojrzałam na niego, był już obok bramy kiedy moje serce kazało mi za nim biec.
- Joe ! - krzyknęłam w celu zatrzymania go, a on odwrócił się w moją stronę. Podbiegłam do niego i wpiłam w jego usta. On stał jak osłupiały, ale po chwili odwzajemnił pocałunek. - Przepraszam. Nie wiedziałam, po prostu przeżyłam coś przez co się załamałam. - mówiłam przez łzy, a on przytulił mnie do siebie.
- Ćsiiii będzie dobrze - zaczął mnie uspokajać, a ja spojrzałam w jego oczy.
- Kocham cię, nigdy więcej mnie nie zostawiaj - powiedziałam, a on zbliżył swoją twarz do mojej.
- Ja ciebie też i nie zostawię, obiecuję - powiedział wpijając się w moje usta.
THE END